Odbierz swój egzemplarz

Jacek Bartyzel: Zemsta polityczno-religijna

W celu uzasadnienia ekshumacji generała Franco strona lewicowa posługiwała się całym zestawem oczywistych kłamstw. Wywleczenie zwłok i ich, w pewien sposób, zbezczeszczenie, jest też aktem zemsty nie tylko za to, że generał wygrał, ale także zemsty w wymiarze religijnym – wyjaśnia profesor Jacek Bartyzel, historyk myśli politycznej, w rozmowie z Michałem Wałachem.

Ekshumacja gen. Francisco Franco w Hiszpanii

Ostatnio wiele mówi się o Hiszpanii, ale niezbyt często rozważa się kwestię dotyczącą genezy samej wojny domowej. Tymczasem w kraju o niezwykle głębokich tradycjach katolickich około połowa społeczeństwa – patrząc na wyniki wyborów z roku 1936 – zagłosowała na lewicę. Jak do tego doszło?

– To bardzo złożona kwestia. Rzeczywiście, Hiszpania stanowiła przez wieki jeden z bastionów katolicyzmu w Europie. Specyfikę hiszpańskiego katolicyzmu zbudowały przede wszystkim dwa procesy: rekonkwista i konkwista.

Pierwszy to stopniowe odwojowywanie ziem Półwyspu Iberyjskiego niemal w całości podbitych przez mahometańskich Maurów. Rekonkwista wytworzyła pierwszy wyraźny rys katolicyzmu hiszpańskiego: rys heroiczny.

Drugą okolicznością jest konkwista, czyli podbój Nowego Świata. Była to ofensywa nie tylko w sensie militarnym, ale także w znaczeniu podboju dla Chrystusa, czyli ewangelizacji. Hiszpanie traktowali miejscową ludność jako tych, których należy nawrócić, a nie zniszczyć. To wytworzyło drugi specyficzny rys – bardzo emocjonalny charakter hiszpańskiego katolicyzmu, niezwykłą żarliwość, co nie znaczy, że była to postawa jednostronnie fideistyczna, bo kiedy w Europie podupadła myśl scholastyczna, jedynym krajem, w którym ją twórczo rozwijano w epoce nowożytnej, pozostała Hiszpania. Katolicyzm hiszpański był więc bardzo wielostronny, harmonijnie łączący żarliwość wiary i mistykę z rozumem.

Nie przypadkiem to właśnie Hiszpania była Christianitas minor, czyli chrześcijaństwem – jako cywilizacją – mniejszym, w czasach, kiedy w Europie średniowieczna Christianitas maior już upadła. Hiszpania w wieku XVI–XVII zachowała średniowieczne wzorce i zasady.

 

Kiedy więc sytuacja zaczęła ulegać zmianie?

– W czasach „oświecenia”. W XVIII wieku Hiszpania – która wtedy podupadła politycznie i ekonomicznie – tak bardzo swoją katolickością odstawała od Europy, gdy wokół szerzyło się niedowiarstwo, deizm, ateizm i liberalizm, że zaczęła być traktowana jako „chory człowiek Europy”, jako kraj, który trzeba „zeuropeizować” i „ucywilizować”. Zaczęły się próby przebudowywania Hiszpanii. Sprzyjał temu fakt, że po wygaśnięciu hiszpańskiej linii Habsburgów w roku 1700 – nie bez perturbacji po wojnie sukcesyjnej – tron przypadł francuskiej dynastii Burbonów. A Francja właśnie wtedy stawała się rozsadnikiem nowomodnych idei.

Było to połączone z antyhiszpańską propagandą, której centrum znajdowało się w oświeceniowej Francji, w środowisku encyklopedystów oraz w krajach protestanckich, które w Nowym Świecie miały „na pieńku” z Hiszpanią. Owa „czarna legenda” skupiała się na dwóch aspektach. Pierwszy z nich to twierdzenie o rzekomym szczególnym okrucieństwie Hiszpanów w Nowym Świecie wobec ludów tubylczych przy jednoczesnym dowodzeniu rzekomego humanitaryzmu kolonizatorów protestanckich – choć w rzeczywistości było dokładnie na odwrót. Drugi aspekt to twierdzenia encyklopedystów, którzy przekonywali, że Hiszpania niczego nie wniosła do kultury, że to kraj umysłowo zapóźniony, co było całkowitą bzdurą. Jednak oba te aspekty odniosły duży sukces propagandowy, także w samej Hiszpanii.

Od tego okresu zaczęły się nieustanne próby przerabiania Hiszpanii. Najpierw było to oświecenie i absolutyzm, którego Hiszpania wcześniej nie znała, potem – w XIX wieku – liberalizm, który szerzono przy pomocy najazdu napoleońskiego. Później zaowocowało to odgórną rewolucją liberalną w 1833 roku – i odtąd rozpoczął się rozdźwięk między monarszą, ale jednak liberalną elitą władzy a tradycyjnym, katolickim społeczeństwem. Przejawem tego były trzy wojny karlistowskie. Potem nadeszły kolejne mody: socjalizm, komunizm oraz inny ważny w Hiszpanii prąd, który przybrał formę terrorystyczną: anarchizm. Anarchiści mieli na koncie więcej aktów terrorystycznych wymierzonych przede wszystkim w Kościół niż socjaliści i komuniści razem wzięci.

Należy przy tym wskazać także jeszcze jeden z rysów hiszpańskiej mentalności: Hiszpanie nie mają w swojej naturze umiarkowania. Oddaje to dziewiętnastowieczne powiedzenie, że każdy Hiszpan chodzi za księdzem – jeden ze świecą, inny z kijem. Dlatego też od XIX wieku mamy do czynienia z niepojednywalną antynomią: albo wielbić Boga, albo „zabić” Boga. Chociaż coś się w ostatnich kilkudziesięciu latach w hiszpańskiej mentalności zmieniło…

Polityczna zemsta i atak na Boga

Podczas ekshumacji generała Franco widzieliśmy poruszającą scenę, która daje do myślenia także pod względem cywilizacyjnym. Ciało hiszpańskiego dowódcy niósł jego prawnuk Ludwik Burbon – zgodnie z prawem dynastycznym – król Francji. Człowieka, który walczył z rewolucją komunistyczną, wynosi – zgodnie z decyzją władz socjalistycznych – z miejsca spoczynku prawnuk, który nie ma władzy we Francji w konsekwencji rewolucji. Czy w obliczu takich wydarzeń nie możemy stwierdzić, że „prawa strona” przespała kwestię odpowiedzi na rewolucję?

– Nie ma żadnego formalnego związku między prawami Ludwika XX do francuskiego tronu a faktem, że po kądzieli jest prawnukiem generała Franco. Natomiast to, że te sprawy łączą się w osobie tego samego człowieka, ma wagę symbolu.

Na pewno nie można ani Ludwikowi XX, ani w ogóle rodzinie, zarzucić, że przespali sprawę. Pomysł wyrzucenia szczątków generała z bazyliki w Valle de los Caídos zrodził się około dwóch lat temu. W tym czasie rodzina zrobiła wszystko, aby temu zapobiec albo przynajmniej aby przenieść te szczątki do reprezentacyjnej katedry Almudena w Madrycie i aby powtórny pogrzeb miał charakter należny głowie państwa i głównodowodzącemu sił zbrojnych, czyli charakter państwowy.

Z kolei kwestia postawy tak zwanej prawicy rodzi kłopoty, gdyż wiele zależy od tego, kogo mamy na myśli. Jeśli chodzi o tradycjonalistów, to oburzają się na ekshumację Franco, ale tradycjonaliści miłością generała nie darzą z powodu nieprzywrócenia monarchii tradycyjnej – przywrócił bowiem monarchię liberalną i uzurpatorską. Jeśli zaś chodzi o prawicę establishmentową, to ona wolałaby uciec od tematu. Natomiast trochę w sprawę zaangażował się nowy ruch na prawej stronie, czyli partia Vox, co zresztą zaprocentowało jej w ostatnich wyborach – podwoiła liczbę mandatów.

 

W chrześcijaństwie mówimy o wiecznym odpoczynku zmarłych, tymczasem w Hiszpanii doszło do przeniesienia szczątków generała Franco – czyli zaburzenia wiecznego odpoczynku – bez poważnych podstaw. Czy za działaniem rządu stała wyłącznie polityka, czy też odnajdziemy w nim jakąś myśl? Wszak marksizm można rozumieć nie tylko jako ruch ateistyczny, ale także antyteistyczny, o czym Pan Profesor pisał w „Przeglądzie Filozoficznym” w tekście Marks jako antyteistyczny i antypolityczny gnostyk.

– W celu uzasadnienia ekshumacji strona lewicowa posługiwała się całym zestawem oczywistych kłamstw. Po pierwsze, nie jest prawdą, że Valle de los Caídos to mauzoleum wybudowane dla Franco. To obiekt sakralny, który miał stanowić miejsce spoczynku poległych w wojnie domowej. Generał Franco nie dawał nigdy do zrozumienia, że chce być tam pochowany. Opowiada się też brednie o wzniesieniu obiektu niewolniczą pracą jeńców, podczas gdy Dolina Poległych została wybudowana przez zwykłe firmy budowlane.

Natomiast Marks – podobnie jak wielu innych idoli lewicy – to myśliciel na wskroś religijny, ale w sensie negatywnym, satanicznym. To był człowiek, dla którego Bóg stanowił negatywną obsesję; który pisał satanistyczne wiersze; dla którego zniszczenie wiary w Boga było problemem podstawowym. W młodości Marks powiedział: Nienawidzę wszystkich bogów. Takiego zdania nie wypowiada ktoś religijnie obojętny. Dla Marksa religia była w centrum uwagi jako obsesyjny przedmiot nienawiści.

Coś takiego widoczne jest także u hiszpańskich lewicowców różnych opcji. Zresztą każda rewolucja ma sens „bogobójczy”. Jeden z historyków rewolucji francuskiej mówi, że zabijając króla, chciano w jego osobie symbolicznie dokonać „zabójstwa” Boga, gdyż to od Niego pochodzi władza królewska.

Natomiast wywleczenie zwłok i ich, w pewien sposób, zbezczeszczenie, jest też aktem zemsty nie tylko za to, że generał wygrał, ale także zemsty w wymiarze religijnym. Jeżeli uznamy, że magia jest zjawiskiem religijnym – a jest, chociaż bardzo prymitywnym – to jest to akt magii sympatycznej; coś na wzór maga, który wbija szpilę w główkę figurki przedstawiającej swojego wroga, gdyż chce go zabić symbolicznie, a nawet realnie.

 

Łącząc temat antyreligijnej obsesji oraz Doliny Poległych, chciałbym zapytać o możliwe postępy rewolucji w Hiszpanii. Czy lewica może dążyć do usunięcia krzyża w Valle de los Caídos?

– Oby się tak nie stało – należy się o to modlić – ale zachodzi taka obawa. Oficjalnie nigdzie tego nie powiedziano, natomiast wiadomo, że w różnych dyskusjach takie postulaty się pojawiają. Chodzi o to, żeby w ogóle zdesakralizować obiekt, zamknąć bazylikę i zwalić jedną z największych konstrukcji krzyża na świecie – przy dobrej pogodzie widać go z odległości pięćdziesięciu kilometrów. Gdyby tak się stało, serca lewaków na pewno by się rozweseliły.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

Artykuł został opublikowany w 72. numerze magazynu „Polonia Christiana”.

Poprzedni post
Następny post