Odbierz swój egzemplarz

Jakub Skoczylas: Nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem

Świat bez niewolnictwa to dziś oczywistość – formalnie nie występuje ono nigdzie na ziemskim globie. A przecież w świecie przedchrześcijańskim oczywistością było coś zgoła odwrotnego. Kto zmienił oblicze ziemi?

Niewolnictwo jest systemem społecznym, w którym jeden człowiek (bądź też wspólnota albo państwo) może stać się właścicielem innego człowieka (lub ludzi). Trudno w historii starożytnej znaleźć jakąś cywilizację czy jakąś większą społeczność, w której nie występowałoby zjawisko niewolnictwa. W różnych formach społeczno-prawno-ekonomicznych i na zróżnicowanym stopniu okrucieństwa istniało ono niemal wszędzie,  niezależnie od wyznawanej religii, kultury, klimatu czy położenia geopolitycznego danej wspólnoty. W tych wspólnotach, w których wykształcił się system prawny, posiadanie niewolników było zupełnie legalne, podobnie jak handel nimi i dowolne rozporządzanie ich życiem. W niejednym systemie właściciel mógł nawet pozbawić niewolnika życia. Niewolnik więc co do zasady miał status rzeczy.

Jak to się zatem stało, że zjawisko niegdyś tak  powszechne, iż ludzie nie wyobrażali sobie innego systemu, dzisiaj jest tak bardzo ograniczone? Formalnego niewolnictwa nie ma już prawie nigdzie na świecie. Dlaczego? 

 

Świat nieznany nigdy wcześniej 

Syn Boży zmienił oblicze świata. Jego nauczanie sprawiło, że ci, którzy w Niego uwierzyli, zapragnęli podążać śladami Mistrza. Starali się więc żyć według wymogów, jakie stawia przed każdym człowiekiem Boża miłość. Jezus Chrystus przyszedł na świat w czasach, w których panowanie niewolnictwa było powszechne. Co ciekawe, pośród rozmaitych zakazów, które skierował On do swoich uczniów i słuchaczy, nie znajdziemy nigdzie kategorycznego zakazu posiadania niewolników. Podobnie święty Paweł pisze w Pierwszym Liście do Tymoteusza: 

Wszyscy, którzy są pod jarzmem jako niewolnicy, niech własnych panów uznają za godnych wszelkiej czci, ażeby nie bluźniono imieniu Boga i naszej nauce. Ci zaś, którzy mają wierzących panów, niechaj ich nie lekceważą z tego powodu, że są braćmi, ale niech im lepiej służą, dlatego że są oni wierzącymi i umiłowanymi jako uczestnicy dobrodziejstwa. Tych rzeczy nauczaj i do nich zachęcaj! (1 Tm 6, 1–2).

Zdawać by się mogło, że przyjście na świat Zbawiciela oraz pojawienie się Jego Kościoła nie dokona jakiejś  wielkiej przemiany w kwestii niewolnictwa. Chrześcijanie byli niewolnikami u pogańskich panów, poganie byli niewolnikami u chrześcijańskich panów, ba, chrześcijanie bywali niewolnikami u chrześcijańskich panów.  Coraz częściej jednak chrześcijańscy panowie obdarzali niewolników wolnością, właśnie ze względu na swą wiarę, choć – jak możemy przeczytać u świętego Pawła – nie mieli takiego kategorycznego  obowiązku. Jednakowoż wraz z nadejściem chrześcijaństwa wiele się zmieniło w tej kwestii. 

 

Wszystko się zmieniło 

Wspomniany już wcześniej święty Paweł nie wyczerpał swojego nauczania o niewolnikach w przytoczonych wcześniej słowach. Przeciwnie, pisał wyraźnie, iż nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego (Ga 3, 28). W takim duchu kazał Filemonowi przyjąć zbiegłego niewolnika już nie jako niewolnika, lecz więcej niż niewolnika, jako brata umiłowanego (Flm 1, 16). W tym się objawia cała kardynalna różnica: niewolnik nigdy nie może być rzeczą czy narzędziem – zawsze musi być człowiekiem, bliźnim, bratem. Mimo braku formalnego zakazu, ta chrześcijańska zasada uderzyła w samą podstawę niewolnictwa jako takiego. 

Można mnożyć przykłady wcielania owej zasady w życie. Jakże piękne świadectwo złożyły święte Perpetua i Felicyta. Ta druga była formalnie niewolnicą pierwszej, a jednak nie żyły jak pani i żyjące narzędzie (jak niewolnika określał Arystoteles), lecz wręcz przeciwnie: Perpetua troszczyła się bardzo o Felicytę. Razem oddały życie za wiarę jako siostry w Chrystusie. Los niewolników leżał na sercu ojcom Kościoła oraz innym ważnym postaciom, ale też wielu chrześcijanom, których imion dziś nie znamy. Trudno się więc dziwić, że pomimo braku zakazu niewolnictwo w chrześcijańskiej Europie zaczęło stopniowo zanikać jako niechciany spadek po czasach pogańskich. Zniknęło tak prędko, że świadomość jego istnienia jeszcze u początku średniowiecza, jest dzisiaj znikoma. Co ciekawe, stało się to bez jakichś szczególnych ruchów abolicjonistycznych czy prawodawstwa – po prostu niewolnictwo nie przystawało do chrześcijańskiej cywilizacji. 

Niestety, odżyło w epoce wielkich odkryć geograficznych. Chrześcijańscy kolonizatorzy nabywali niewolników od muzułmańskich handlarzy, aby pozyskać siłę roboczą na nowo odkrytych kontynentach. Nie brakowało wśród ludzi publicznie określających się mianem chrześcijan czynów  okrutnych i zbrodniczych względem niewolników. Na porządku dziennym była obojętność wobec ich losu. Nie bez przyczyny najbardziej okrutną formę przyjęło nowożytne niewolnictwo w koloniach protestanckich. Nie sposób nie wspomnieć tu o Stanach Zjednoczonych, gdzie kwitł niezwykle sformalizowany system niewolniczy, broniony przez orzeczenia Sądu Najwyższego (a gdy wreszcie został zniesiony, zastąpiono go…  segregacją rasową). 

Ale i katolicy ulegli nowożytnemu szaleństwu. Cesarstwo Brazylii utrzymywało system niewolniczy jeszcze w latach osiemdziesiątych XIX wieku. Był on bardzo daleki od okrutnego niewolnictwa  czasów starożytnych, ale formalnie istniał aż do roku 1888, gdy został zniesiony sygnowaną przez  koronę proklamacją zwaną Złotym Prawem.

 

Katolicy w awangardzie 

Kościół katolicki zapisał na tym polu chwalebną kartę swej historii. Oto już w roku 1537 papież Paweł III wydał przełomową bullę Sublimis Deus, w której kategorycznie stwierdził, że Indianie i wszyscy inni ludzie, jacy mogą być odkryci w przyszłości przez chrześcijan, nie mogą być pozbawiani wolności i własności, nawet jeśli pozostają poza wiarą w Chrystusa. Co więcej –  jak czytamy dalej w papieskim dokumencie – mogą i powinni swobodnie i zgodnie z prawem cieszyć się wolnością i własnością ich mienia i nie mogą być brani w niewolę. Wszystko, co jest z tym prawem sprzeczne, będzie nieważne. 

Bulla ta nie obowiązywała w prawie świeckim, a jednak groźba ekskomuniki za popełnione zbrodnie wpłynęła na postawę wielu osób. Zbrodniarzy łamiących to prawo Ojciec Święty określił wręcz mianem pachołków szatana

Nauczanie papieskie nie pozostało jedynie pustą deklaracją, lecz odbiło się szerokim i owocnym echem. Całe zastępy misjonarzy przez następne dekady i stulecia skutecznie rugowały niewolnictwo w Afryce, Ameryce i Azji. Za przykład mogą posłużyć postaci pokroju dominikanina Bartolomé de Las Casas – niezłomnego obrońcy Indian – czy świętego Piotra Klawera – niewolnika niewolników posługującego wśród ludności czarnoskórej, albo idącej w ślady tego ostatniego błogosławionej Marii Teresy Ledóchowskiej, której zasługi na polu walki z niewolnictwem przyniosły miano Matki Afryki. Oczywiście przeciwników systemu niewolniczego da się znaleźć nie tylko wśród katolików. Warto jednak zauważyć, że wszystkie ruchy abolicjonistyczne – czy to w europejskich koloniach, czy w Stanach Zjednoczonych – miały bardzo silne inspiracje chrześcijańskie. Reasumując zatem, to chrześcijaństwo odmieniło oblicze świata w kwestii niewolnictwa. Co więcej, nauczanie Chrystusa zmieniło postrzeganie niewolnictwa nawet u niechrześcijan – to dziedzictwo, z którego warto zdać sobie sprawę. Ale i przestroga, że odchodzenie od nauki Chrystusowej z miejsca skutkuje zniewoleniem człowieka. Nieprzypadkowo wszystkie przykłady współczesnego niewolnictwa występują zawsze w parze z wrogością wobec Boga i Kościoła. 

 

Powrót niewolnictwa 

Wraz z nadejściem skrajnie antychrześcijańskich systemów totalitarnych – nazizmu i komunizmu – niewolnictwo wróciło i to w znacznie okrutniejszej formie. W systemie niemieckim, sowieckim, chińskim czy północnokoreańskim ludzie zmuszani do niewolniczej pracy nie żyli już nawet w domach swoich panów, ale w specjalnych obozach (w komunistycznej Korei Północnej dzieje się tak do dziś). Jawne niewolnictwo pojawiło się również w tak zwanym Państwie Islamskim. 

Z drugiej strony, można sobie zadać pytanie: czy niemające nic wspólnego z etyką chrześcijańską postępowanie międzynarodowych korporacji wobec ich pracowników nie jest jakąś mniej lub bardziej zawoalowaną formą niewolnictwa? Czy naprawdę tak daleki od niego jest wyzysk pracowników w Bangladeszu, w Malezji i w… Polsce? Trudno o bardziej przekonujące dowody, jak bardzo zanik niewolnictwa wiąże się z przyjęciem nauki Chrystusa, a odrzucenie lub wrogość wobec chrześcijaństwa prowadzi do jego powrotu. Nierzadko w najbardziej przerażających formach. Nawet współczesny wyzysk dowodzi, że niewolnictwa nie da się znieść samą ustawą – do tego potrzeba, by Ewangelia z powrotem przeniknęła ludzkie dusze.

Artykuł został opublikowany w 94. numerze magazynu „Polonia Christiana”.

Poprzedni post
Następny post