Odbierz swój egzemplarz

Grzegorz Górny: nawrócenie jawnogrzesznicy

Oto historia prawdziwego i głębokiego nawrócenia. Grzegorz Górny opisuje, w jaki sposób drogę od pornopółświatka do Miłości Przedwiecznej przebyła włoska gwiazda filmów erotycznych. To właśnie Claudia Koll w czasie pontyfikatu św. Jana Pawła II powróciła do Boga.

Kim jest Claudia Koll?

W roku 1991 Claudia Koll otrzymała propozycję od Tinto Brassa. Ten włoski reżyser miał już za sobą współpracę z takimi sławami kina, jak Jean-Louis Trintignant, Vanessa Redgrave, Helen Mirren, Peter O’Toole, John Gielgud czy Malcolm McDowell, a światową sławę zdobył dzięki filmowi Kaligula, w którym nie brakowało wulgarnych scen erotycznych, a nawet pornograficznych. W tamtym czasie poszukiwał on obsady aktorskiej do komedii Cosi fan tutte, będącej luźną adaptacją opery Mozarta pod tym samym tytułem.

Libretto do utworu napisał żyjący na przełomie XVIII i XIX wieku ksiądz Lorenzo Da Ponte – katolicki kapłan słynący z rozwiązłego trybu życia, posiadający liczne kochanki i nieślubne dzieci, a nawet przez pewien czas mieszkający w burdelu. Dał się też poznać jako obieżyświat zmuszany do zmieniania kolejnych miejsc pobytu i wędrujący od kraju do kraju. Najlepszym okresem w jego życiu były lata spędzone w Wiedniu, gdzie został nadwornym poetą cesarza Józefa II. Właśnie wtedy napisał swe najsłynniejsze dzieła – libretta do trzech oper Mozarta: Wesele Figara, Don Giovanni i Cosi fan tutte.

Na podstawie ostatniego z tych utworów Tinto Brass postanowił nakręcić komedię erotyczną o szczęśliwym związku małżeńskim, w którym jednak żonie nie wystarcza pożycie seksualne z mężem, dlatego decyduje się na intymne przygody z innymi mężczyznami. Główną rolę wspomnianej małżonki o imieniu Diana reżyser powierzył właśnie Claudii Koll.

Naprawdę nazywała się Claudia Maria Rosaria Colacione. Miała wówczas dwadzieścia siedem lat, a za sobą kilka mało znaczących, epizodycznych ról filmowych i telewizyjnych. Aktorka się zgodziła. Ostre sceny erotyczne sprawiły, że stała się we Włoszech symbolem seksu. Dwukrotnie pozowała nago na okładce „Playboya”. Brała udział w coraz bardziej obscenicznych produkcjach, godząc się grać kobiety, którym łatwo przychodzi zdejmowanie ubrania. W roku 1995 razem z Pippo Baudo i Anną Falchi poprowadziła festiwal piosenki włoskiej w San Remo.

A w środku pustka

Claudia Koll stała się jedną z najlepiej opłacanych aktorek na Półwyspie Apenińskim, a jednak nie była szczęśliwa. Odczuwała w swym wnętrzu pustkę, której nie potrafiły wypełnić ani pieniądze, ani sława, ani związki z mężczyznami. Czuła, że jej życie nie ma sensu. Nocami po skończonej pracy na planie włóczyła się po parkach, szukając czegoś, co odmieni jej egzystencję.

Na początku próbowała zaspokoić duchowy głód dalekowschodnimi praktykami religijnymi. Pewnego wieczoru podczas buddyjskiej medytacji poczuła nagle, jakby w jej wnętrzu znajdowała się jakaś obca istota. Czuła się fizycznie zaatakowana, jakby ktoś nieznajomy wszedł do jej ciała. Jednocześnie odczuwała, że ten niewidzialny byt zionie do niej nienawiścią i pragnie jej śmierci. Nie mogła się jednak od niego uwolnić. Wtedy przypomniała sobie film Ezgorcysta, który oglądała jako młoda dziewczyna. Zapamiętała scenę, w której ksiądz, trzymając w dłoni krucyfiks, wypędzał demona z opętanej nastolatki. Chwyciła w ręce krzyż, który dostała kilka dni wcześniej od przyjaciela, przytuliła go do serca i zaczęła odmawiać Ojcze nasz. W jednej chwili niewidzialna opresja minęła, a w jej miejsce przyszedł błogi spokój. Wówczas po raz pierwszy w swoim życiu realnie doświadczyła, że Bóg istnieje i właśnie przyszedł jej z pomocą.

Wróciła pamięcią do dzieciństwa, gdy miała osiem lat i oglądała wraz z babcią film o objawieniach w Fatimie. Właściwie to ona oglądała, ponieważ babcia była niewidoma, więc wnuczka opowiadała jej, co działo się na ekranie. Była wówczas pod wrażeniem postawy małej Hiacynty – najmłodszej z trojga portugalskich pastuszków. Miała tyle samo lat co ona i niesłychanie mocno przeżyła fakt, że Matka Boża zechciała powierzyć bardzo odpowiedzialne zadanie tak małej dziewczynce. Modliła się do Maryi, by zabrała ją do Nieba, tak jak Hiacyntę. Prośby o rychłą śmierć nie zostały jednak wysłuchane.

Już wtedy rodziła się w niej fascynacja kinem i zawodem aktorskim. Matka i ojciec, którzy byli lekarzami, stanowczo sprzeciwiali się takim pomysłom. Pragnęli, by ich córka, podobnie jak oni, została doktorem. Posłuszna im rozpoczęła studia medyczne, jednak w tajemnicy zapisała się na kurs teatralny. Kiedy sprawa wyszła na jaw, w domu wybuchła awantura. Rodzice nie godzili się, by Claudia została aktorką. Postanowiła więc uciec z domu. Rozpoczęła samodzielne życie, zarabiając jako modelka lub występując w reklamach. Przełom w jej karierze nastąpił, gdy przyjąwszy ofertę Tinto Brassa, zagrała w Cosi fan tutte. Przygoda z kinem erotycznym wkrótce jednak zaprowadziła ją na skraj przepaści.

Dziecko Wielkiego Jubileuszu

Po Modlitwie Pańskiej, odmówionej po raz pierwszy od wielu lat, zdecydowała się zmienić swoje życie. Zaczęła odmawiać grania w filmach, w których musiałaby występować bez ubrania. Przez dwa lata pozostawała bez pracy, jednak była zdeterminowana wytrwać w swym postanowieniu.

Przełom w jej życiu nastąpił w roku 2000, gdy Jan Paweł II ogłosił Wielki Jubileusz. Po raz pierwszy przeszła wówczas przez Drzwi Święte Bazyliki Świętego Piotra w Rzymie. Wchodziła tam z pragnieniem przemiany życia. Podszedł wówczas do niej nieznajomy ksiądz i zapytał, czego oczekuje od Boga. Odpowiedziała, że niczego, ponieważ jest grzesznicą. Wtedy on uczynił znak krzyża na jej czole, a ona poczuła w sobie obecność Bożą. Nogi ugięły się pod nią, padła na kolana i zaczęła płakać.

W roku jubileuszowym doszło do kolejnego wydarzenia, które wywarło na nią wielki wpływ. Jak sama opowiadała: Jednym ze spotkań, które najbardziej mnie naznaczyły, jest spotkanie z papieżem Wojtyłą: spotkałam go na początku mojego nawrócenia. Było to 1 października 2000 roku. Moje życie zmieniło się na zawsze. Jego spojrzenie przeszło przeze mnie. Gdy na mnie spojrzał, upadłam na kolana. Znalazłam się u jego stóp

Od tamtej pory postanowiła angażować się tylko w kino z chrześcijańskim przesłaniem. Zagrała między innymi w filmach poświęconych życiu świętego Piotra, świętego Franciszka z Asyżu, świętej Marii Goretti, świętej Joanny Antidy Thouret czy świętego Józefa Benedykta Cottolengo. Raz zdecydowała się wystąpić w produkcji niemającej charakteru religijnego. Jak sama później wspominała: Pewnego dnia podpisałam kontrakt, który zapewnił mi dużo pieniędzy. Rola nie była zła, jednak nie był to film, na który powinnam się zgodzić, ponieważ na planie ponownie musiałam się spotkać z ludźmi, których, jak obiecałem Panu, nigdy więcej nie spotkam. Gdy tylko podpisałam tę umowę, poczułam, że była to pomyłka. Z powodu swojej słabości nie potrafiłam jednak odmówić. Kiedy dostałam pierwsze pieniądze za ten film, rozdałam je ubogim w kościele. Czułam, że te pieniądze mi się nie należą, że są to pieniądze za zdradę.

Życie to nie gra

Aktorka czuła, że Bóg wzywa ją do czegoś innego niż tylko gra w filmie. Odrzuciła rolę świętej Faustyny Kowalskiej, choć była zafascynowana polską mistyczką. Dotarło do niej bowiem, że powinna głosić Boże Miłosierdzie swoim własnym życiem, a nie opowiadać o nim na ekranie. Po raz pierwszy zrozumiała to w trakcie podróży do Etiopii, gdy ujrzała chore i niedożywione dzieci na skraju śmierci głodowej. Wspominała potem: Pamiętam chłopca, który miał zamknięte oczy. Były zalepione brudem, wdał się stan zapalny, bo dramatycznie brakowało tam wody. Przemyłam mu je wilgotną chusteczką. A gdy on otworzył oczy, Bóg otworzył moje.

W roku 2005 założyła stowarzyszenie Le Opere del Padre (Dzieła Ojca), zajmujące się działalnością misyjną i dobroczynną w Afryce, głównie w Burundi, Demokratycznej Republice Konga i Kongo Brazzaville. Organizacja buduje tam między innymi przedszkola, szkoły, domy dla niedożywionych dzieci, ośrodki opiekuńcze dla niepełnosprawnych i katolickie centra katechetyczno-formacyjne.

Podczas jednej ze swych podróży aktorka adoptowała w Burundi szesnastoletniego chłopca o imieniu Jean-Marie. Był ciężko chory i potrzebował przeszczepu nerki. Jego życie mogła uratować tylko szybka operacja, ale na miejscu nie było takiej możliwości. Dzięki temu, że stał się jej przybranym synem, Claudia mogła go zabrać do Włoch, gdzie przeprowadzono transplantację. Zapewniła mu też opiekę medyczną w kolejnych latach.

W roku 2009 Claudia Maria Rosaria Colacione została dyrektorem Akademii Star Rose w Rzymie, założonej pod wpływem listu apostolskiego Jana Pawła II z roku 1999 do artystów. Celem działalności tej instytucji jest pomaganie młodym ludziom wiążącym swą przyszłość z biznesem rozrywkowym, aby wkraczali w ten świat z pewną busolą moralną oraz szacunkiem dla chrześcijaństwa. Przyznajmy, że nie ma chyba lepszego nauczyciela, który mógłby opowiedzieć młodzieży o licznych pokusach czyhających na nowicjuszy w tym towarzystwie niż właśnie Claudia Koll.

 

Grzegorz Górny – dziennikarz i publicysta, redaktor naczelny kwartalnika „Fronda”. Autor kilkudziesięciu artykułów oraz czterech filmów dokumentalnych o tematyce węgierskiej. Odznaczony przez prezydenta Węgier Pala Schmitta Rycerskim Krzyżem Zasługi dla Republiki Węgierskiej.

 

Grzegorz Górny

Artykuł został opublikowany w 85. numerze magazynu „Polonia Christiana”.

Poprzedni post
Następny post