Każdy z nas widzi, jak poszybowała w górę inflacja w Polsce. Rachunki za prąd dla niektórych odbiorców kilkukrotnie wyższe od płaconych w 2021 roku, ceny paliwa wyższe o 30 proc., spodziewane kolejne podwyżki cen pieczywa, gazu i perspektywa 360 zł za kilogram wołowiny. Co jeszcze musi się stać, by unijne elity odeszły od przepisów grożących masową pauperyzacją społeczeństw? W zastopowaniu tego katastrofalnego scenariusza, pisanego pod dyktando lewicowych ideologów, pomóc może każdy z nas. Włączmy się akcję protestacyjną „ZATRZYMAJ DROŻYZNĘ”, prowadzoną przez Stowarzyszenie „Polonia Christiana” oraz Towarzystwo na rzecz Rozwoju i Inicjatyw Społecznych.
Jeszcze niedawno karmieni byliśmy informacjami o długofalowym wzroście gospodarczym i zamożności obywateli państw Unii Europejskiej. Także w naszym kraju żyliśmy w przeświadczeniu, że ciężko pracując zagwarantujemy swoim rodzinom spokojny byt.
Niestety, czkawka wywołana zamykaniem i otwieraniem różnych sektorów gospodarki, (mająca swój początek w marcu 2020 roku,) windowanie cen transportu i rozchwianie systemu dostaw towarów wpędziły nawet silne gospodarki w turbulencje, których owoce widzimy płacąc za żywność, transport czy utrzymanie domów i mieszkań. Niemiłe zaskoczenia, jakie przeżywamy przy kasach sklepów i otrzymując rachunki za nośniki energii nie wzięły się znikąd…
Inflacja w Polsce? Liczby, od których boli głowa
Najbardziej widoczne i najmocniej generujące skokowy wzrost cen innych produktów są podwyżki cen nośników energii, od których zależą ceny wszystkich innych towarów i usług. Pozostając na poletku krajowym sami widzimy, jak rozpędzająca się inflacja zmniejsza nasze możliwości konsumenckie… Portfele grubsze, a w koszykach z zakupami towaru coraz mniej…
Wbrew niedawnym zapewnieniom polskich elit finansowych gwałtownie podrożały oprocentowania kredytów, co już wieszczyło znaczący wzrost inflacji. Podana przez Główny Urząd Statystyczny wiadomość, wedle której inflacja w Polsce liczona od grudnia 2020 roku do grudnia 2021 roku, wybuchła niczym bomba, wpadająca do cichego, spokojnego i uśpionego niewiedzą jego mieszkańców lasu.
I na początku stycznia wyliczono, że między grudniem 2020 roku a grudniem 2021 roku inflacja osiągnęła poziom 8,6 proc. Najwyższy od 21 lat!
Najszybciej drożał gaz używany do napędzania samochodów – o 52,3 proc.! Przypomnijmy, że podwyżka tego nośnika energii przelała czarę goryczy w Kazachstanie i była impulsem do wybuchu walk ulicznych, krwawo stłumionych przez tamtejsze władze.
W Polsce na wysokich pozycjach wzrostu cen znalazły się także: olej napędowy (32 proc.) i benzyna (30,5 proc.). Wśród artykułów spożywczych najbardziej podrożał drób (30 proc.), tłuszcze roślinne (24,5 proc.) i cukier (23,3 proc.).
W nowy 2022 rok wkroczyliśmy pełni obaw o rodzinne finanse, a właściciele firm stanęli przed niepewnością wynikającą nie tylko z zapowiedzi nowych fal epidemicznych i ewentualnych lockdownów, ale także z niemożliwości przewidzenia warunków, w jakich będą prowadzili swoje przedsiębiorstwa, sklepy, hotele i punkty gastronomiczne.
Płacimy nie tylko za lockdowny
W 2020 roku w handlu i usługach pracowało w Polsce około 59 proc. osób aktywnych zawodowo, w przemyśle niecałe 32 proc. i ponad 9 proc. w rolnictwie. Z tego zestawienia łatwo odczytać, że nakładanie obostrzeń sanitarnych oraz ograniczanie funkcjonowania musiało skutkować wyjątkowo negatywnie dla sektora handlu i usług, wobec których „zamrażarka epidemiczna” była szczególnie rygorystyczna.
Nawet częściowe pokrywanie strat firm z pieniędzy publicznych wielu z nich nie uratowało przed upadkiem, a te które uratowały się przed lockdownami teraz zamykają się po poznaniu realiów Nowego Ładu i drożyzny, która eliminuje je z rynku.
W samej tylko Małopolsce do listopada 2021 roku zawiesiło działalność gospodarczą 50 tys. podmiotów gospodarczych. Ich właściciele obserwują rozwój sytuacji, a ta nie napawa zbytnim optymizmem. Niewykluczone więc, że przy obednej dynamice inflacji w Polsce niedawni przedsiębiorcy przestaną płacić podatki i staną jako petenci u drzwi urzędów pracy.
Zahamowany lockdownami czas prosperity może odejść na długo, a zagrożenie taką perspektywą pogłębiają niezrozumiałe decyzje ekonomiczne, podejmowane w ramach Unii Europejskiej w imię ideologicznych eksperymentów narzucanych przez lewicę.
Doktrynalne sprowadzanie biedy
Polityka wdrażana przez Unię Europejską wiedzie do drastycznego wzrostu kosztów życia zwykłych obywateli. Jak niedawno podawał wicepremier Jacek Sasin, ponad 60 proc. wartości rachunku za prąd stanowią opłaty unijne. Nie wiedzieć czemu, UE uparła się na to, by w rewolucyjny sposób przebudować rynek energii, dopuszczając jednocześnie do spekulacyjnego obrotu prawem do emisji dwutlenku węgla, dziś stanowiącego aż 59 proc. kosztów energii elektrycznej.
Przed takim obrotem sytuacji już w 2008 roku ostrzegano na warszawskiej konferencji pod nazwą „Rynek gazu w świetle polityki energetycznej Polski do 2030 roku”. Wielu ekspertów przez kolejne lata apelowało, by przy uchwalaniu nowych celów polityki klimatycznej mieć na względzie sytuację finansową zwykłych obywateli.
I niestety, te ostrzeżenia kompletnie zignorowano. Podobnie jak dzisiaj z pobłażaniem przyjmuje się tezy dziwolągów politycznych, domagających się zakazu sprzedaży mięsa, ewentualnie zakazu jego reklamy, a w wersji „łagodnej” – wprowadzenia dodatkowego podatku na mięso.
Podatni na rewolucyjne innowacje Niemcy już dość poważnie, pod wodzą nowego ministra rolnictwa z partii Zielonych, myślą o wprowadzeniu podatku od wołowiny i wyrobów mlecznych. Efekt – nowy podatek, mający na celu zniechęcenie do jedzenia mięsa i wyrobów pochodzących od zwierząt, może doprowadzić do wzrostu ceny wołowiny o 600 proc. a wyrobów mlecznych o 200 – 400 proc.
W przypadku Niemiec po przyjęciu takiego podatku 1 kg wołowiny podrożałby z 13 do 80 euro. 1 kilogram mięsa wołowego za więcej niż 360 złotych będzie luksusem, na który będzie mogło sobie pozwolić niewielu mieszkańców państw UE.
Iskra z Polski
Nie miejmy bowiem złudzeń, że Niemcy pozwolą na to, aby tylko w jednym państwie unijnym konsumenci dostali po kieszeni. Szaleństwo ideologiczne pseudoekologów nabiera tempa, także w Polsce, gdzie z ust lewicowej ekstremy powtarzane są hasła zasłyszane za Odrą.
Z naszej Ojczyzny może wyjść iskra, która zapali ogień ostrzegający polityków przed wprowadzaniem praw i przepisów zagrażających bytowi rodzin i spokojowi społecznemu. Dlatego apelujemy o włączenie się w akcję „ZATRZYMAJ DROŻYZNĘ”, prowadzonej wspólnie przez Stowarzyszenie „Polonia Christiana” oraz Towarzystwo na rzecz Rozwoju i Inicjatyw Społecznych.
Walka idzie o realny byt naszych rodzin, o przyszłość kraju, który jeszcze nie zdążył nadrobić strat wynikających z II wojny światowej i okresu komunistycznego. Nas po prostu na kolejny lewacki eksperyment nie stać! Nie ma też powodu, dla którego mielibyśmy urzeczywistniać urojone pomysły i niebezpieczne dla porządku społecznego rozwiązania.
Jeszcze mamy wybór i możemy przeciwstawić się uleganiu ułudzie, jaką karmią nas elity polityczne UE, całkowicie oderwane od życia i realiów. Jeszcze możemy powiedzieć NIE i sprzeciwić się działaniom, które sprowadzą biedę na Polaków i społeczeństwa wielu innych państw europejskich.