Potępienie aborcji jako zabójstwa dziecka poczętego widziane jest obecnie jako pogląd specyficznie chrześcijański – religijny. Chrześcijaństwo istotnie od początku potępiało aborcję jako zabójstwo, a przedtem tak samo ją oceniał starożytny judaizm. Okazuje się jednak, że także w starożytnym świecie grecko-rzymskim podnosiły się głosy przeciwne aborcji. Doszła w nich do głosu etyka naturalna, stojąca po stronie życia ludzkiego – wspólna chrześcijanom, żydom i poganom, jeśli słuchają rozumu i sumienia.
W świecie starożytnym znano aborcję – zarówno farmakologiczną, jak i chirurgiczną – choć oczywiście była ona dla kobiet bardzo niebezpieczna. Prawa ówczesne zasadniczo aborcję dopuszczały, ale z innych niż obecnie powodów. Na pewno nie ze względu na „prawa kobiet”. Istotną przyczyną było pomijanie praw dzieci.
Dziecko było czymś w rodzaju własności swoich rodziców, zwłaszcza ojca, a zatem wolno mu było je uśmiercić czy to przed urodzeniem, czy też po nim (przez porzucenie, żeby umarło z głodu lub zostało zabite przez zwierzęta). W przypadku dzieci kalekich nawet to czasem nakazywano (Sparta, Rzym). Z drugiej strony dziecko mające się urodzić – nasciturus – traktowano jednak jako przyszłego człowieka (mogło ono dziedziczyć mienie).
Takie przepisy nie zaprzeczały więc człowieczeństwu dziecka przed narodzeniem, choć odmawiały mu praw. Tego rodzaju zaprzeczenie występowało w świecie starożytnym sporadycznie: w filozofii stoików, którzy głosili dziwaczną tezę, że dusza wchodzi w człowieka przy pierwszym oddechu po narodzeniu. Zazwyczaj traktowano dzieci podobnie jak niewolników, czyli jako ludzi całkowicie zależnych od swoich panów. Prawa antyczne mogły co najwyżej ograniczać aborcję bez zgody ojca dziecka albo z racji demograficznych, choć wzmianki o tym są rzadkie.
Zmieniło to się dopiero pod wpływem chrześcijaństwa. Po jego zwycięstwie porzucanie dzieci po urodzeniu i aborcja zostały uznane za zbrodnię dzieciobójstwa i na następne kilkanaście wieków zeszły na kryminalny margines.
Sprzeciwy wobec aborcji
Tezę, że aborcja jest zabójstwem, postawił grecki mówca Lizjasz (zmarł w roku 378 przed Chrystusem). Jego mowa na ten temat, znana pod tytułem De abortu, wprawdzie zaginęła, ale omawiały ją późniejsze podręczniki wymowy, przez co znamy jej treść. Lizjasz reprezentował w niej Ateńczyka, który oskarżył przed Areopagiem swoją żonę, że przez aborcję dopuściła się zabójstwa. Mówca na podstawie wiedzy lekarzy i położnych dowodził, że aborcja jest zabójstwem nienarodzonego dziecka i powinna być odpowiednio karana. Sędziowie w głosowaniu oskarżenie odrzucili, przypuszczalnie z braku precedensów.
Zachował się natomiast niedługi utwór grecki z II wieku po Chrystusie, przypisany potem błędnie lekarzowi Galenowi, pod tytułem: Czy to, co znajduje się w łonie, jest istotą żywą? (można go przeczytać po polsku w periodyku „Vox Patrum” z roku 2020). Analizując dyskusję medyczną i filozoficzną, autor doszedł do wniosku, że embrion żyje od początku, pobiera pokarm, rozwija się i kształtuje charakterystyczne dla istoty rozumnej organy – mózg i zmysły. Ożywia go dusza. Płód ma zatem naturę ludzką. Stąd konkluzja końcowa, że słuszne były prawa karzące aborcję, a jej zwolennicy powinni pamiętać, iż sami kiedyś byli embrionami.
Potępienie aborcji jako zabójstwa przynosi też czasem ówczesna literatura piękna. Dramat Andromacha Eurypidesa nazywa ją truciem dziecka. Owidiusz oburzał się, że ukochana dopuściła się aborcji. Juwenalis w Satyrach wprost mówił o zabijających człowieka w łonie (homines in ventre necandos). Z punktu widzenia religijnego widziano aborcję jako zamach na boskie prawa i jako moralną nieczystość, o czym świadczy kilkanaście zachowanych inskrypcji świątynnych, na przykład taki nakaz z prywatnego sanktuarium w Filadelfii w Lidii (czasy hellenistyczne):
niech zaprzysięgną na wszystkich bogów
(…), że nie będą wytwarzać, doradzać ani
brać udziału w rozprowadzaniu napojów
miłosnych, poronnych, antykoncepcyjnych
ani też innych środków do zabijania dzieci.
Pokusa aborcji w powieści o Kallirhoe
Na tym tle pojawia się dyskusja o aborcji zawarta w greckiej powieści Kallirhoe (na język polski przełożonej tylko częściowo). Za autora uchodzi nieznany skądinąd Chariton z Afrodyzji, choć wolno też domniemywać, że faktycznie napisała ją kobieta, gdyż reprezentuje kobiecy punkt widzenia. Utwór powstał pod koniec I wieku po Chrystusie, a jego akcja rozgrywa się w V wieku przed Chrystusem.
Fragment o aborcji jest podwójnie wyjątkowy. Jest stosunkowo długi, kilkustronicowy, dłuższy niż wszystkie wcześniejsze zachowane wypowiedzi na temat aborcji łącznie. Ponadto, przedstawia spojrzenie kobiet, a mianowicie ich dyskusję wokół pytania, czy należy w trudnej sytuacji dokonać aborcji. W tej dyskusji nie ma nic sztucznego. Bohaterka jest psychologicznie i moralnie przekonująca, a jej myślenie odtworzono z empatią.
Powieść ma charakter przygodowy, a problem aborcji pojawia się w toku dramatycznych przeżyć Kallirhoe – pięknej młodej mężatki z dobrej rodziny w Syrakuzach, córki wodza Hermokratesa, porwanej przez piratów i sprzedanej do niewoli w dalekim Milecie. Tam zakochał się w niej nowy pan, Dionizjos, przysięgając, że weźmie ją za prawowitą żonę. Kallirhoe zgodziła się w końcu na małżeństwo z nim z lęku o dziecko, które już nosiła w łonie. Jednakże po wielu dalszych podróżach i komplikacjach jej prawowity mąż, Chajreasz, odnalazł ją i wrócił z nią do Syrakuz.
Problem aborcji pojawił się po odkryciu, że Kallirhoe jest w ciąży, co zauważyła inna niewolnica, Plangona. Kallirhoe z początku wpadła w rozpacz, przewidując, ze jej dziecko czeka nędzny i haniebny los niewolnika: Bijąc się w łono mówiła:– O nieszczęśliwe, jeszcze przed urodzeniem byłoś już w grobie i w rękach rozbójników. Ku jakiemu życiu idziesz? Dla jakich nadziei mam cię donosić? Sieroto, tułaczu, niewolniku. Przed narodzeniem doświadcz śmierci. Plangona powstrzymała jej ręce i przyrzekła, że następnego dnia umożliwi jej łatwiejszą aborcję. (…) – Czyż mam urodzić panu potomstwo Hermokratesa i donosić dziecię, którego ojca nikt nie zna? Zaraz ktoś z zawistnych powie: – Wśród bandy rozbójników zaszła w ciążę (II,8,7 i II,9,2).
Plangona wymyśliła jednak inny plan. Dionizjos obiecał jej nagrodę i wyzwolenie, jeśli pomoże mu zdobyć Kallirhoe. Z początku udała więc, że popiera myśl o aborcji i straszyła Kallirhoe, że pan z pewnością każe porzucić nieswoje dziecko na pewną zgubę, więc aborcja będzie lepszym rozwiązaniem. Potem podsunęła zdesperowanej kobiecie myśl, że może jednak uratować swoje dziecko i zapewnić mu świetną przyszłość, jeśli z dwumiesięczną ciążą zaraz poślubi Dionizjosa i uda, że dziecko jest jego.
W pierwszym odruchu Kallirhoe odmówiła. Nie chciała zdradzać męża i porzucać moralnego umiarkowania (gr. sofrosyne), cechy cnotliwej kobiety. Plangona okazała pewne zrozumienie dla jej sytuacji, mówiąc: Równe są szale: z jednej strony wierność żony, a z drugiej miłość matki. W końcu jednak Kallirhoe ustąpiła, pocieszając się, że może urodzi syna podobnego do ojca, który będzie pierwszym obywatelem Miletu po Dionizjosie, a Sycylii po Chajreaszu. A któż by był tak nierozsądny – rzekła – by wybierać dzieciobójstwo zamiast szczęścia? (II,10,5).
Argumenty przeciw aborcji
Tak rozmyślając przez całą noc, zdrzemnęła się na chwilę. A wtedy we śnie przy niej stanęła zjawa Chajreasza, całkiem do niego podobna „z kształtu wyniosłej postaci, niezwykłej oczu piękności, głosu i szat” [cytat z Iliady 23,66–67]. Stanąwszy, rzekł: – Żono, powierzam ci syna. Gdy chciał jeszcze coś powiedzieć, zerwała się Kallirrhoe, chcąc go objąć. Postanowiła zatem chować dziecię, sądząc, że taka była rada jej męża.
Ojciec zatem wybrałby życie dziecka, a nie aborcję. Kallirhoe wyobraziła sobie następująco głosowanie w tej sprawie: Kallirhoe poszła do izby na piętrze, zamknęła drzwi i przyłożyła do łona podobiznę Chajreasza [na kamei w pierścieniu], mówiąc: – Oto jest nas troje: mąż, żona i dziecko. Radźmy nad wspólnym dobrem. Ja pierwsza odsłonię swoje pragnienie. Chcę bowiem umrzeć jako żona jedynie Chajreasza. Nie chcę doświadczyć innego męża (…). A ty, dziecino, co wybierasz dla siebie? Śmierć od trucizny przed ujrzeniem słońca i wyrzucenie wraz z matką, bo może nawet nie uznają nas za godnych pogrzebu [po samobójstwie] – czy może życie i posiadanie dwóch ojców, z których jeden jest pierwszym na Sycylii, a drugi w Jonii? (…) Oddajesz głos przeciw mnie, dziecino, i nie pozwalasz nam umrzeć. Zapytajmy też twojego ojca. A on raczej już się wypowiedział. Sam bowiem we śnie stanął przy mnie i rzekł: „Powierzam ci syna” (…). Tak więc rozmyślała tego dnia oraz w nocy i skłaniała się do życia ze względu na niemowlę, a nie na siebie (II,11,1–4).
Artykuł został opublikowany w 96. numerze magazynu „Polonia Christiana”.