Od słodko-kiczowatego „katolicyzmu” robi się mdło. Podobnie jak od pseudomiłości bliźniego, która ma polegać na niestawianiu przeszkód grzechowi. A przy tym pokutuje wizja katolika jako człowieka we wszystkim ustępującego, nawet gdy ktoś poniewiera rzeczy najświętsze. Więcej nawet, katolików zaczęto postrzegać jako takie… – sit venia verbo – tusze wołowe. Zgoła inaczej rzecz się miała w ciągu minionych wieków. Trzeba nam sobie to przypomnieć!