Odbierz swój egzemplarz

Jakub Wozinski: Inflacja kłopotów

Narastający problem wysokiej inflacji – którego oznak szczególnie doświadczamy w Polsce – nie jest zagadnieniem tylko i wyłącznie ekonomicznym. Galopująca inflacja przyczynia się do znacznych zawirowań w całym życiu gospodarczym – pisze na łamach „Polonia Christiana” dr Jakub Wozinski.

Galopujący wzrost cen to problem, z którym musi się ostatnio mierzyć nie tylko Polska, ale w zasadzie cały świat. Tego rodzaju sytuacja jest swego rodzaju ewenementem, ponieważ jeszcze nigdy zjawisko to nie występowało w sposób tak równomierny w skali całego globu. I choć teoretycznie obecnie uśredniona wartość światowej inflacji wynosząca około 9,2 procent (dane z marca 2022 roku) pozostaje wciąż niższa niż w szczytowym momencie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku, gdy w sięgała ponad 15 procent, wszyscy mają świadomość, że najgorsze dopiero przed nami. W przeciwieństwie bowiem do tego, co działo się przed półwieczem, obecnie czynników nakręcających inflację jest znacznie więcej. Gdy poprzednim razem świat przeżywał inflacyjny szok, nikt nie myślał jeszcze o wprowadzaniu radykalnej zielonej polityki zeroemisyjności ani o zamykaniu gospodarki pod pretekstem walki z wirusami.

To nie katastrofa naturalna

Warto stale przypominać, że inflacja nie jest nigdy „katastrofą naturalną”, a jej występowanie nie wynika wcale z przyczyn niezależnych od rządzących. Inflacja jest przede wszystkim zjawiskiem monetarnym, to znaczy: wynika wprost z takich, a nie innych decyzji osób mających największy wpływ na politykę finansową najważniejszych instytucji państwa. Rządzący lubią oczywiście znajdować dla wyrywającej się im spod kontroli inflacji rozmaite wytłumaczenia, lecz odpowiedzialność leży, niestety, głównie po ich stronie.

Przez ostatnie lata można było odnieść złudne wrażenie, że galopujący wzrost cen to zjawisko typowe dla republik bananowych lub krajów, które pogrążyły się w koszmarze socjalizmu. Powszechnie zakładano, że zaawansowana wiedza ekonomiczna w połączeniu ze stabilnym systemem politycznym są w stanie zapobiec wyrwaniu się wzrostu cen spod kontroli. Dziś jesteśmy niestety świadkami upadku tego mitu, a cały świat zaczyna coraz bardziej przypominać znajdującą się od wielu lat w permanentnym stanie bankructwa i zmagającą się z szalejącą inflacją Argentynę.

Jeszcze niedawno niekontrolowany wzrost cen w tym południowoamerykańskim kraju stanowił rodzaj ciekawostki, o której można było przeczytać w prasie lub internetowym serwisie. W najbliższym czasie należy się niestety spodziewać, że również i nasza gospodarka będzie przyjmować coraz więcej cech argentyńskich, gdyż nasza rodzima stopa inflacji wkracza właśnie w rejony typowe dla Argentyny przed siedmioma laty. Co prawda rządowe prognozy zakładają, że inflacja w Polsce ma zacząć wyraźnie spadać w perspektywie dwóch do trzech lat, lecz i tak już przy obecnym wzroście cen (12,3 procent w kwietniu) możemy mówić o naprawdę poważnych problemach.

Permanentna tymczasowość

Absolutnym mitem jest twierdzenie, że prawdziwy dramat dla społeczeństwa stanowi dopiero hiperinflacja (występująca umownie, gdy wzrost cen wynosi przez kilka miesięcy przynajmniej 50 procent). Wielkie trudności bowiem zaczynają się już wtedy, gdy inflacja wynosi przynajmniej 10 procent. Gdy za wzrostem cen nie nadąża wzrost płac, obywatele dość szybko zaczynają odczuwać specyficzną tymczasowość wszystkiego, z czym mają do czynienia. Wszelkiego rodzaju długofalowe rachunki i plany zaczynają tracić sens, a społeczeństwo zaczyna skupiać się na tym, aby w miarę możliwości gromadzić zapasy podstawowych dóbr w obawie, że niebawem staną się one niedostępne lub zbyt drogie.

Utrzymująca się przez długi czas wysoka inflacja przyczynia się również do tego, że u znacznej części osób, które nie są w stanie zabezpieczyć swojego majątku przy pomocy odpowiednich inwestycji, rodzi się wielkie poczucie krzywdy. W Polsce odkładanie środków na czarną godzinę w rodzimej walucie przez większą cześć minionego wieku nie miało sensu. Dopiero stosunkowo niedawno znaczna część społeczeństwa zmieniła nastawienie, zakładając, że marazm ery komunizmu i hiperinflacja transformacji ustrojowej odeszły już na zawsze do przeszłości. Gdyby teraz wielka fala inflacji miała po raz kolejny zniszczyć oszczędności społeczeństwa, które dopiero co uwierzyło, że odkładanie ma sens, doprowadziłoby do to zniszczenia dorobku kilku dekad.

Brudny Harry

Wedle badań przeprowadzonych przez profesora kryminologii z Uniwersytetu Missouri Richarda Rosenfelda, wysoki poziom inflacji koreluje z ilością dokonywanych przestępstw. Jego zdaniem zjawisko większej ilości zabójstw, rozbojów i innych aktów przemocy nie jest wcale typowe dla każdego okresu gorszej koniunktury, gdyż na przykład Wielki Kryzys w Ameryce, choć wiązał się z bardzo wysokim bezrobociem, nie przełożył się automatycznie na większą skalę przestępczości, ponieważ w USA panowała wówczas na ogół deflacja. Najbardziej inflacyjne były za to lata siedemdziesiąte, które zaowocowały rozkwitem kina gangsterskiego. Krajobraz ulic San Francisco znany z serii filmów o Brudnym Harrym nie był niestety tylko artystyczną kreacją, lecz odwzorowywał w pewnym stopniu ogólny stan zwiększonej przestępczości. W Polsce szczególne nasilenie działalności grup mafijnych z Pruszkowa czy Wołomina przypada również na czasy, gdy inflacja wynosiła zdecydowanie powyżej 10 procent.

Spadek wartości rodzimej waluty może jednocześnie przyczynić się do tego, że w społeczeństwie zdecydowanie wzrośnie poparcie dla przyjęcia waluty euro. Realizacja takiego scenariusza byłaby wielkim zagrożeniem dla naszej suwerenności, której jednym z filarów niezmiennie wciąż pozostaje złotówka. Zapewnienie odpowiedniej siły nabywczej naszej walucie powinno stanowić jeden z absolutnych priorytetów, gdyż w razie powszechnego rozczarowania nią koszty polityczne mogą być ogromne.

To się da powstrzymać

Powstrzymanie wzrostu inflacji jest zawsze możliwe, lecz wymaga żelaznej dyscypliny i przejścia przez trudny okres nakładania różnego rodzaju samoograniczeń. O tego rodzaju dyscyplinę, niestety, zazwyczaj nie jest łatwo, gdyż galopujący wzrost cen wzmaga społeczną frustrację oraz roszczenia przeciwdziałania mu poprzez udzielanie różnego rodzaju świadczeń z publicznej kasy. Istnieje ryzyko, że pragnąc zniwelować skutki inflacji dla różnego rodzaju grup społecznych (między innymi kredytobiorców), rządzący zatracą się w stale rosnących wydatkach publicznych, które przecież są zawsze jedną z głównych przyczyn występowania wysokiej inflacji.

Co więcej, gdy wysoka inflacja zaczyna zbierać swoje żniwo i pozbawiać oszczędności miliony osób, nastroje społeczne się radykalizują, a w warunkach demokratycznych bardzo łatwo o rozkręcenie licytacji nieodpowiedzialnych i populistycznych obietnic.

Z wysoką inflacją warto walczyć na wszelkie możliwe sposoby, gdyż wyrwawszy się spod kontroli, przypomina ona dżina, który uciekł z butelki i wyrządza szkody, gdzie tylko może. Czasu nie da się już cofnąć, ale rządzący mogą jeszcze uczynić wiele, aby społeczeństwu oszczędzić o wiele większego dramatu.

 

Jakub Wozinski – publicysta, tłumacz, autor książek, m.in. Dzieje kapitalizmu.

Artykuł został opublikowany w 87. numerze magazynu „Polonia Christiana”.

Poprzedni post
Następny post